Moja droga do fotografii

Pomysł na nią tlił się od dziecka, bo ja zawsze biegałam z jakimś aparatem w ręku, nawet byłam rozczarowana, że studiów jako takich fotograficznych w moich czasach nie było. Myślałam o byciu fotoreporterem, ale finalnie jeździłam po bezpiecznym świecie jako pilot i rezydent, w końcu organizator wyjazdów. Z tych wyjazdów przywiozłam miliony zdjęć, bo każdy odwiedzony kraj wymagał uwiecznienia. Świat fotografii otworzył się dla mnie, jak zamknął się świat podróży. Zaczęłam od Warszawskiej Szkoły Fotografii i czteromiesięcznego kursu, po którym nie wróciłam już do trybu automatycznego. Uczyliśmy się obsługi aparatu wielkoformatowego, wywoływaliśmy zdjęcia w ciemni, robiliśmy reportaże uliczne, zdjęcia abstrakcyjne i takie w duchu kreacjonizmu, fotografowaliśmy modelki, ale tak naprawdę to praca w plenerze dawała mi największą przyjemność. Świadomie wybieram aparat, obiektywy i zaczynam działać. Mam sporo zastrzeżeń do moich pierwszych zleceń, czuję, że jest dobrze, ale potrzebuję jeszcze więcej praktyki. Wybieram się na różne warsztaty, szkolenia i workshopy dla fotografów. Wskazówki i inspiracje z tych spotkań wcielam w życie i w końcu moje zdjęcia zaczynają zachwycać – nie tylko mnie oczywiście J. Wiem, że jestem we właściwym miejscu. Uwielbiam robić zdjęcia i cieszę się, że moja pasja przerodziła się w profesję.